
Dlaczego aleje a nie aleja jerozolimska? Tego nie wiesz o tej warszawskiej arterii
19 kwietnia 2025Warszawa skrywa wiele sekretów, ale niewiele z nich przejeżdżamy codziennie, nawet nie zdając sobie sprawy z ich znaczenia. Jednym z takich miejsc są Aleje Jerozolimskie – ulica, która nie tylko łączy dwa brzegi Wisły, ale również łączy przeszłość z teraźniejszością. I choć niemal każdy warszawiak zna tę nazwę, mało kto zna jej historię… a jeszcze mniej osób wie, dlaczego mówi się o niej w liczbie mnogiej.
Aleje, nie aleja – i to nie przypadek!
Zacznijmy od samej nazwy. Już samo użycie liczby mnogiej – aleje, a nie aleja – sugeruje coś więcej niż zwykłą ulicę. Od początku miała to być arteria z rozmachem, bulwar, który zmieni Warszawę. Miała znaczenie reprezentacyjne, praktyczne i symboliczne. Jej szerokość – imponujące 43 metry, długość – ponad 3 kilometry. To nie była zwykła ulica, to był projekt modernizacyjny z ambicjami godnymi stolicy europejskiej.
A skąd ta Jerozolima?
Tu zaczyna się robić ciekawie. Nazwa „Jerozolimskie” pochodzi od… kolonii żydowskiej „Nowa Jerozolima”, założonej w XVIII wieku w okolicach dzisiejszego placu Zawiszy. Tak, dobrze czytasz – Nowa Jerozolima w Warszawie. Osada ta została jednak szybko zlikwidowana przez władze miejskie, które nie były zachwycone jej istnieniem tuż za granicami miasta. Mimo tego, nazwa przetrwała – najpierw w świadomości mieszkańców, a potem już formalnie – w nazwie jednej z najważniejszych arterii Warszawy.
Wielki plan bez znanego autora?
Najbardziej zagadkowe w historii Alej Jerozolimskich jest to, że… nie wiadomo dokładnie, kto wpadł na pomysł ich budowy. O ile przy wielu innych modernizacjach miasta można wskazać konkretne nazwiska urbanistów czy architektów, o tyle Aleje Jerozolimskie wydają się być pomysłem… zbiorowym, bez jednego ojca. Być może to wynik licznych reform i koncepcji rozbudowy Warszawy w XIX wieku. A może to kolejny warszawski sekret czekający na odkrycie?
Aleje, które przetrwały wszystko
Przez dziesięciolecia Aleje Jerozolimskie zmieniały się razem z Warszawą. Przetrwały zabory, rewolucje, odbudowę po zniszczeniach wojennych i epokę PRL-u. Dziś są jednym z najbardziej rozpoznawalnych ciągów komunikacyjnych w Polsce. To tutaj mieszczą się biurowce, sklepy, hotele, kultowe kina, muzea, mosty, a także… nieustanny korek 😉
Warto też dodać, że Aleje były jednym z pierwszych miejsc, gdzie pojawiły się nowoczesne linie tramwajowe, a nawet… pierwsze warszawskie reklamy świetlne!
Z Alej do świata
Dziś Aleje Jerozolimskie są częścią drogi krajowej nr 7, prowadzącej aż do granicy z Czechami. To nie tylko arteria miejska – to symboliczna brama Warszawy na świat. Przez lata prowadziły pielgrzymów, turystów, handlowców i marzycieli w stronę centrum miasta, a potem dalej – na wschód, na zachód, do pracy, na studia, na randkę albo… na hot-doga z Żabki.
Ciekawostka na koniec:
W latach 60. XX wieku, planowano przemianować Aleje Jerozolimskie na… Aleje Armii Czerwonej. Na szczęście pomysł ten szybko upadł, a historyczna nazwa przetrwała próbę czasu. I bardzo dobrze – bo trudno wyobrazić sobie Warszawę bez Alej Jerozolimskich.
Aleje Jerozolimskie to coś więcej niż ulica. To świadek historii, bohaterka codzienności, przestrzeń symboliczna. Przypominają nam, że każda droga – nawet ta zakorkowana – może mieć głębszy sens.

Adam Kostrzewski, urodzony i wychowany w Warszawie, jest autorem portalu „Wieści z Warszawy”, poświęconego życiu miasta i jego mieszkańcom. Od najmłodszych lat pasjonuje się historią i kulturą stolicy, co zaowocowało stworzeniem setek artykułów, które dostarczają aktualnych informacji o wydarzeniach, miejscach i ludziach związanych z Warszawą. Adam z zaangażowaniem przybliża czytelnikom zarówno codzienne sprawy miasta, jak i mniej znane historie, pokazując bogactwo warszawskiej tradycji i nowoczesności.