Łazienki Królewskie – antyk po polsku, czyli starożytność w mazowieckim wydaniu

Łazienki Królewskie – antyk po polsku, czyli starożytność w mazowieckim wydaniu

15 kwietnia 2025 0 przez Adam Kostrzewski

W samym sercu Warszawy, wśród bujnej zieleni i śpiewu ptaków, skrywa się opowieść o marzeniach, ambicjach i… sprytnym kopiowaniu starożytności. Łazienki Królewskie, dziś romantyczny park z pałacem na wodzie, to efekt XVIII-wiecznej fascynacji światem antyku – ale w wersji nieco bardziej przyziemnej.

Gdy Europa zakochała się w Pompejach

Był rok 1748, kiedy na Półwyspie Apenińskim rozpoczęły się wykopaliska, które wstrząsnęły światem sztuki i architektury. Z pyłów wulkanicznego kataklizmu wyłaniały się Pompeje, Herkulanum i Stabiae – miasta zasypane przez Wezuwiusza w 79 roku naszej ery. Europę ogarnął szał na starożytność. Starożytna Grecja i Rzym stały się wzorem elegancji, smaku i – co najważniejsze – prestiżu. Kto chciał uchodzić za kulturalnego człowieka, musiał mieć coś z antyku.

Władcy i arystokraci, których było na to stać, wysyłali całe ekspedycje archeologiczne do Włoch i na Bliski Wschód, by przywozić stamtąd autentyczne artefakty: rzeźby, naczynia, fragmenty mozaik. Stanisław Kostka Potocki, właściciel Wilanowa, poszedł właśnie tą drogą – ale to temat na osobny artykuł. Nas dziś interesuje nieco biedniejszy monarcha: Stanisław August Poniatowski.

Król z fantazją… i ograniczonym budżetem

Ostatni król Polski miał wielkie marzenia, ale niekoniecznie równie wielki skarbiec. Jak więc zrealizować wizję Łazienek jako ośrodka kultury, sztuki i antycznego piękna? Cóż, trzeba było użyć wyobraźni – i kopistów.

Zamiast kosztownych wypraw archeologicznych, król zatrudniał artystów, którzy… podglądali prawdziwe wykopaliska. Tak, dokładnie – śledzili pracę archeologów i tworzyli precyzyjne rysunki tego, co wydobywano z ziemi. Te szkice trafiały do Warszawy, gdzie monarcha z wypiekami na twarzy wybierał najpiękniejsze wzory, które chciał zrealizować w swoich Łazienkach. Nie było możliwości wysłania ludzi? Z pomocą przychodziły katalogi, czyli ówczesne „Pinteresty” – pełne inspiracji z całego świata antycznego.

Kamień? Nie, dziękuję. Mamy drewno!

Ale zaraz – jak zbudować rzymski amfiteatr czy grecką świątynię w miejscu, gdzie brakuje kamienia, a glina nie nadaje się do monumentalnej architektury?

Tutaj objawia się prawdziwa kreatywność polskiego antyku. Mazowsze, choć nie obfituje w kamieniołomy, ma coś równie cennego – lasy. A drewno, jak się okazuje, potrafi udawać kamień całkiem nieźle.

Wiele z monumentalnych struktur w Łazienkach, które z daleka wyglądają jak wykute w marmurze, z bliska okazują się… drewnianymi konstrukcjami, sprytnie pomalowanymi i wystylizowanymi. Najlepszym przykładem jest Świątynia Sybilli (Diany) – filary wyglądają jak kamienne, ale wystarczy podejść i postukać, by usłyszeć znajome, głuche „puk-puk” drewna. To właśnie esencja łazienkowskiego stylu: wielka forma, ale w lokalnym, dostępniejszym wydaniu.

Teatry, nie jeden, a dwa!

Amfiteatr to jeden z najbardziej widowiskowych elementów parku – wzorowany na ruinach rzymskich teatrów, otoczony kolumnadą, z kanałem wodnym oddzielającym widownię od sceny. Ale to niejedyna przestrzeń teatralna w Łazienkach! Król Stanisław August kochał sztukę dramatyczną i dbał o to, by jego ulubione miejsce miało więcej niż jedno oblicze. W Pałacu na Wyspie znajduje się również elegancka, kameralna sala teatralna – prawdziwa perełka dla miłośników klasycznej architektury.

Antyk – ale po swojemu

Łazienki Królewskie są dowodem na to, że nawet przy ograniczonych środkach można zrealizować ambitne idee. Dzięki sprytowi, talentowi lokalnych rzemieślników i niegasnącej miłości do kultury starożytnej, Warszawa zyskała miejsce, które przenosi nas do epoki greckich świątyń, rzymskich dramatów i filozoficznych spacerów.

A przy tym – są też przypomnieniem, że nie wszystko złoto, co się świeci… a nie każda kolumna musi być z marmuru. Czasem wystarczy drewno i odrobina wyobraźni, by zbudować coś naprawdę wyjątkowego.